Dzisiaj, w oparciu o własne doświadczenia, radzę i podpowiadam, jak się zachować w przypadku zakupu samochodu. Nie wszystkie zabiegi są znane no, a są potrzebne, aby uniknąć przykrych niespodzianek. Zagłębmy się w temat zanim dojdzie do jakiejkolwiek transakcji. Bo później może być za późno.
Wybór auta z ogłoszenia
Każdy z nas zanim wybierze się oglądać samochód czyta dokładnie ogłoszenie, dzwoni, patrzy na zdjęcia. Sam przez telefon dokonuje dokładnego wywiadu na temat samochodu. Przede wszystkim należy uściślić kwestię ubezpieczenia OC i przeglądu, tym bardziej jeśli nie ma szczegółów w ogłoszeniu.
Jeżeli samochód nie ma przeglądu pamiętajcie, że nie bierze się to znikąd. Koszt przeglądu to około 100zł, a podnosi znacznie wartość samochodu. Jeśli ktoś mówi, że na 100% przejdzie, tyle że nie miał czasu zrobić itd. robimy taki zabieg: „No to super! W takim układzie, przyjadę do Pana, jedziemy na stację diagnostyczną i robimy przegląd tak?” I po takiej informacji skierowanej do sprzedającego od razu będziemy znali stan faktyczny, czy auto jest w stanie przejść przegląd czy nie.
Zanim ruszysz się z domu warto dokładnie sprawdzić historię samochodu, czy jest zgodna z opisem i dokumentacją i do tego posłuży wam portal – autoraport.pl. Sprawdzisz tam podstawowe dane samochodu i zobaczysz, czy nie jest kradziony albo po poważnej stłuczce. Czyli już na dzień dobry wiesz, że nie stracisz czasu na oglądanie wątpliwego zakupu.
Koniecznie sprawdź karoserię!
Największy kłopot to nie zawieszenie, hamulce czy silnik, ale blacha! Są elementy, których korozja to norma, ale gdy podłoga i podłużnica są naruszone to powinna zapalić nam się czerwona lampka. Żaden rozsądny diagnosta nie puści samochodu, jeśli któraś z tych części karoserii jest naruszona w sposób zagrażający bezpieczeństwu. A jeśli auto miało przygodę to na 100% jest naruszona. No i to najbardziej problematyczna część blacharska, progi i nadwozie to nic przy podłodze i podłużnicy.
Jeśli sprawdziłeś historię samochodu na autoraport.pl, to wiesz czy miał wypadki i jakie, i które miejsca warto dokładnie sprawdzić. Możesz dzięki temu uzyskać niższą cenę. Warto się przygotować.
Co więcej! W momencie zakupu samochodu, gdy już jesteście zdecydowani, zainwestujcie około 50 zł i zabierzcie Wasz potencjalny nowy samochód na stację kontroli pojazdów i poproście diagnostę o tzw. przedprzeglądowe sprawdzenie pojazdu. Za te pieniądze auto zostanie sprawdzone z każdej strony – zawieszenie, podłoga, sami będziecie mogli wejść sobie do kanału i obejrzeć go w oświetlonym pomieszczeniu z każdej strony. Za ile byś nie kupował samochodu, to ta kwota jest niewielka w obliczu tego ile mogą cię kosztować ukryte wady. Nawet mechanik leżący pod samochodem z latarką, nie jest w stanie określić w 100% faktycznego stanu. Co innego, gdy możemy swobodnie w oświetlonym kanale zobaczyć wszystko bardzo dokładnie w asyście specjalisty. Jeśli sprzedający kręci nosem i ma obiekcje, znaczy, że coś jest nie tak.
Płyny i kontrolki
Czasem nadwozie, wyposażenie i wnętrze auta tak nas zauroczy, że zapominamy o podstawowych rzeczach takich, jak sprawdzenie poziomu oleju, płynu w chłodnicy, czy wszystkie kontrolki po przekręceniu stacyjki działają. Jeśli któraś się nie świeci, może to zwiastować nie lada problem. W przypadku samochodów z czujnikami w silniku nieprawidłowości są sygnalizowane kontrolkami. Wielu handlarzy, aby nie wzbudzać niepokoju po prostu odłącza kontrolkę całkowicie, nie zważając na przyczyny i, co gorsza dla nas, skutki. Bo po co naprawiać, żeby zarobić mniej?
Wydech bez dziur
Kolejna sprawa – układ wydechowy. Może się to wydawać drobnostką, ale w praktyce to dosyć problematyczne i w przypadku niektórych samochodów bardzo drogi wydatek, który musimy ponieść na dzień dobry. Często teksty typu, „Panie wystarczy tam małą dziurkę zatkać / uszczelka tylko strzeliła” to niewiarygodna informacja. A co jeśli wydech jest już tak połatany, że tylko wymiana całkowita nas ratuje? Idziemy w koszty rzędu 600-900zł, a to nie mało.
Wierzyć silnikowi?
To co większość uważa za najważniejsze przy zakupie samochodu to przebieg. No i tu jest polski błąd kupowania samochodu. WSZYSCY trąbicie, narzekacie, że handlarze cofają liczniki, że są specjalne miejsca, gdzie robi się to profesjonalnie, ale czyja to wina ? Właśnie Polaków, którzy kupują samochody. 200 tysięcy kilometrów?! O niee! Za dużo. Zlitujcie się ludzie! Wiadomo, że w przypadku auta za 50-60 tysięcy złotych, kilkuletniego taki przebieg jest straszny, ale gdy zejdziemy do niższych przedziałów cenowych to musimy się przyzwyczaić, że taki przebieg jest normą. Bariera psychiczna 200 tysięcy kilometrów wręcz zmusza handlarzy do cofania liczników. Jeśli auto z lat 90 ma przebieg powyżej 200 tysięcy, to dużo lepiej niż jakby miał 80-100 tysięcy. Auto nie jeżdżone psuje się bardziej niż jeżdżone i co najistotniejsze KORODUJE (chyba, że był garażowany). Przebieg ma zejść na dalszy plan.
Mały przykład: wchodzimy na jakikolwiek portal ogłoszeniowy, znajdujemy dwie Skody Octavie 1.9 TDi. Obie są z 1998 roku, jedna ma przebieg 110tys. a druga 220tys. kilometrów i obie kosztują tyle samo. Ja biorę od strzału tę drugą. Po pierwsze – przebieg w tym przypadku jest bardziej wiarygodny, po drugie widzę, że auto więcej jeździło niż stało, więc to zwiastuje tylko dobrze.
Musimy sobie zdać sprawę z prostego faktu – na rynku motoryzacyjnym NIE MA okazji. Okazje są dla tych, którzy sami sobie potrafią naprawić usterkę zaniżającą cenę samochodu. Jeśli auto jest super fajne i ma niziutki przebieg, w dodatku kosztuje tyle samo co ten sam model z przebiegiem powyżej 200 tysięcy kilometrów, to muszą być inne mankamenty, które tę cenę zaniżają. Są pewne średnie rynkowe, poniżej których się nie schodzi. Nikt nam nie odda swojego samochodu za bezcen. Owszem fajnie jest kupić autko z małym przebiegiem, nie neguję tego, ale tylko w przypadku gdy: samochód jest od pierwszego właściciela / mamy książeczkę, która nam potwierdzi ten przebieg (a i w tym przypadku należy sprawdzić jej autentyczność i do tego właśnie służy autoraport) i gdy był garażowany.
Oprócz tego, w przypadku przebiegu patrzcie na stan wnętrza. Kierownica to najlepszy dziennik z życia samochodu. W żadnym aucie, nawet najtańszym typu Daewoo, Fiat kierownica szybko się nie zdziera. Mieszek skrzyni biegów to już nie taka skarbnica wiedzy (bo łatwo i tanio można go wymienić), prędzej gałka, albo przełączniki świateł czy ogrzewania. Nie wierzcie w to, że auto ma mniej niż 200 tysięcy kilometrów i jednocześnie zdartą kierownicę, albo fotele. To się nie ma prawa zdarzyć. Cofnięcie licznika jest trywialne i śmiesznie tanie. Nawet w przypadku elektrycznych liczników w nowszych modelach Skody, Volkswagena, Audi, Opla kosztuje w granicach 80zł i trwa tyle samo. Osobiście mam na parkingu Forda Scorpio z 1991 roku, a na liczniku prawie 300 tysięcy kilometrów i do głowy mi nawet nie przyszło, gdy po niego jechałem, że to przebieg zdecyduje o zakupie. Mam go już ponad pół roku i zero niespodzianek, samochód rzadziej bywa u mechanika, niż samochody, które miałem wcześniej – Volkswagen Polo i Fiat Palio z 1998 roku, których przebieg był znacznie poniżej 200 tysięcy kilometrów.
Silnik – serce auta
Przechodząc do innej kwestii. Silnik – serce samochodu, które dosłownie rozmawia z nami o kondycji samochodu już po przekręceniu kluczyka, pytanie standardowe – na co zwrócić uwagę?
Jeśli kupujemy auto za parę tysięcy i widzimy od razu wycieki, warto się dowiedzieć, która uszczelka puściła. Jeśli pod głowicą to krzyżyk na drogę, jeśli pod pokrywą zaworów to jest wydatek rzędu 50zł z wymianą. Handlarze bardzo często czyszczą silnik przed sprzedażą.
Podziwiam, bo kiedyś próbowałem i to jest naprawdę mozolna robota. Gdy widzimy takie nieregularne czarne plamki to możecie być pewni, że tutaj było czyszczone. Jeżeli chcecie sprawdzić sprawność okablowania, wystarczy trochę wody w spryskiwaczu, popsikajcie delikatnie prosto po kablach i odpalcie samochód i jeżeli auto nie zaczyna świrować to znaczy, że jest w porządku. Ja za pomocą spryskiwacza odkryłem kiedyś w Seacie Cordoba problem z kablami. Samochód pięknie odpalał, ale wystarczyło trochę wilgoci i nie było już nawet jazdy próbnej.
Pozostałe „narządy wewnętrzne”
Nie jest trudne też potwierdzenie informacji o wymienionych częściach silnika. Patrzymy na pasek rozrządu, który ma na sobie różne oznaczenia i jeśli są one wyraźne to nikt nas nie oszukuje. Całkowicie czarny pasek może wołać: wymień mnie! Z pompą wody jest nieco gorzej, bo trzeba pogrzebać głębiej, a przy zakupie nie będziemy rozbierać silnika. Ale na wierzchu mamy śrubki, nakrętki, nakładki etc. i jeśli są skorodowane to oczywiste jest, że dawno nie były odkręcane.
Czasem to wada (bo niektóre części po prostu trzeba wymieniać regularnie), czasem zaleta (bo świadczy o trwałości danego elementu) w zależności od konkretnego samochodu. Jeśli ktoś się chwali wymienionym sprzęgłem, to nie cieszmy się tak szybko! Pytanie co tam wymienił i dlaczego. Sprzedający oznajmi nam, że zostało wymienione wszystko, a co na przykład z wysprzęglikiem? To istotna część, o której się zapomina, a stary wysprzęglik + nowe sprzęgło = popsuta skrzynia biegów. Zazwyczaj ta część kosztuje 10-15% tego co całe sprzęgło, więc nie jest to ogromny wydatek. W dodatku nie zawsze nowe sprzęgło dobrze współgra ze starą skrzynią. Miałem tak w Daewoo Nexii, która miała nowe, nieoryginalne sprzęgło, a skrzynię biegów jeszcze z fabryki i czułem, że z każdym, kolejnym tysiącem kilometrów, biegi wchodziły coraz gorzej. Najlepsze rozwiązanie to montować oryginalne części, ale w przypadku niektórych marek zamienniki koją naszą kieszeń tak bardzo, że decydujemy się na nie bez mrugnięcia oka. Gdy miałem Poloneza z prawie nowym sprzęgłem, to wrażenie było takie samo, jak w przypadku Nexii, biegi nie wchodziły gładko i było coraz gorzej. Jednak warto zauważyć, że Polonez kosztował mniej niż rower. Gdy kupujecie coś innego zastanówcie się i zobaczcie jak wchodzą biegi, jak działa pedał sprzęgła. Jeżeli nie jesteście pewni, czy problem leży w sprzęgle, czy w Was to poproście osobę, która Wam towarzyszy przy oględzinach samochodu o przejażdżkę.
Dobrze się przygotuj i sprawdź wszystko na spokojnie.
Podsumowując, kolejność sprawdzania stanu samochodu nie powinna być losowa i żaden element wymieniony w tym artykule nie może być pominięty. Stan blachy, silnika, zawieszenia, wnętrza, autentyczność przebiegu.
Bardzo ważne by zadawać zbywcy jak najwięcej pytań o historię auta. Nie może być tak, że o nim nic nie wie, bo to najłatwiej powiedzieć. Jeśli kupujecie przez pośrednika, postarajcie się o kontakt do właściciela. W dowodzie rejestracyjnym macie wszystkie dane, a dzięki dobrodziejstwom internetu, takim jak facebook, którego ma już prawie każdy, nie musimy się prosić handlarza o numer telefonu do poprzedniego właściciela. Dowiecie się, czy miał iść na złom czy coś jest do roboty itd.
Na szczęście zakup samochodu staje się coraz łatwiejszy, dzięki portalom jak autoraport.pl, które już na wstępie powiedzą nam znacznie więcej niż handlarz i są w 100% obiektywne.
Poza tymi wszystkimi elementami osobistych oględzin warto kierować się zasadą – nie żałuj pieniędzy na sprawdzanie pojazdu przed zakupem, bo chytry dwa razy traci.
W odpowiedzi na “Bądźmy wybredni przy kupowaniu”
[…] źródła to powinniśmy sprawdzić jego historię. Temat wyboru i zakupu szerzej rozwinąłem tutaj. Ale na pierwszy rzut oka, jeśli w pobliżu placu na którym stoją pojazdy w oczy rzuci nam się […]